Msza Święta - miesięcznik biblijno-liturgiczny

« powrót do numeru


s. Ewa Kaczmarek MChR
50 lat służby dla Boga i Polonii.

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 02, luty 2009

W dniu 15 września 2008 roku Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla, założone przez Sługę Bożego ojca Ignacego Posadzego, rozpoczęło swój Rok Jubileuszowy. Daty graniczne Jubileuszu wyznacza wspomnienie dwóch ważnych wydarzeń. Pierwsze miało miejsce w sanktuarium Matki Bożej w Rokitnie. Ksiądz Ignacy Posadzy, ówczesny Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego, w dniu 15 września 1958 roku odprawił tu Mszę Świętą dla pierwszych kandydatek do nowego zgromadzenia – Misjonarek dla Polonii Zagranicznej. Drugie wydarzenie – rok później, w święto Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny, arcybiskup Antoni Baraniak, metropolita poznański, podpisał dekret erekcyjny. Mocą tego dokumentu nowa wspólnota została zatwierdzona przez Kościół jako „zgromadzenie zakonne na prawie diecezjalnym, którego głównym celem będzie duszpasterska i socjalna opieka nad polskimi wychodźcami”.

Wszelkie rocznice, mniejsze i większe, jak choćby pięćdziesięciolecie, są zawsze okazją, aby z koniecznym dystansem popatrzeć na miniony czas. Założyciel Zgromadzenia, podsumowując pierwsze 15 lat istnienia wspólnoty, napisał: „Gdy spoglądamy retrospektywnie na ten okres, zauważamy dwa uderzające fakty oraz dwie znamienne linie rozwojowe. Pierwszym podstawowym faktem jest to, że istnienie Zgromadzenia nie jest dziełem przypadku czy koniunktury. Zgromadzenie jest dziełem Bożym. Bóg chciał, aby Zgromadzenie powstało, aby spełniło swoją specyficzną misję w Mistycznym Ciele Jego Boskiego Syna. Drugi, niemniej podstawowy fakt, to wyjątkowo trudne warunki rozwojowe w tym okresie. Dzieła Boże rodzą się zazwyczaj wśród wielkich trudności. W tym one się weryfikują, są sprawdzianem, jakiego są pochodzenia”.
W historii tego młodego Zgromadzenia trudności i problemów było wiele. Zasadniczy problem, który wydawał się nie do pokonania, wiązał się z sytuacją polityczną w kraju. System komunistyczny przyjęty przez władze PRL-u i narzucony całemu społeczeństwu nie przewidywał miejsca dla Kościoła, a zakony, jako szczególnie niebezpieczne, poddano systematycznym represjom. Od 1949 roku istniał nakaz rejestracji wspólnot zakonnych w Urzędzie do spraw Wyznań. Było to jednoznaczne z zakazem tworzenia nowych zakonów. Można więc zapytać, skąd u ks. I. Posadzego taka determinacja przy inicjowaniu nowego dzieła, skoro wszystko zdawało się mówić „nie”, a przynajmniej „nie” w tym czasie.

Myśl o utworzeniu wspólnoty żeńskiej dla pracy wśród polskich emigrantów rodziła się prawie równocześnie z powstaniem Towarzystwa Chrystusowego. Z relacji Przełożonego Generalnego i abpa A. Baraniaka wynika, że kard. A. Hlond uważał za wskazane, aby na placówkach polonijnych za granicą obsługiwanych przez chrystusowców były także siostry zakonne, które w swój charyzmat także wpiszą pracę apostolską i kulturalną wśród polskich wychodźców. W swoich szkicach z roku 1930 wspomina o tym Kazimiera Berkan z Poznania, znana apostołka na rzecz misji. Pomimo takiego przekonania na pierwszy list w tej sprawie już w 1934 roku Kardynał odpowiedział: „Sprawa zgromadzenia żeńskiego jest nieaktualna”. Aprobaty nie uzyskał również list ks. Jana Ziei, w którym do współpracy przy zakładaniu żeńskiego zgromadzenia polecał Łucję Górską. Jednak tym razem odpowiedź otwierała furtkę do przyszłych działań. Prymas przekazał list Przełożonemu chrystusowców z dopiskiem: „Proszę te inspiracje poznać, by nimi w chwili Bożej pokierować”. Po otrzymaniu listu ks. I. Posadzy udał się na rozmowę do Prymasa. Rozmowa dotyczyła możliwości i potrzeby założenia zgromadzenia żeńskiego. Na zakończenie spotkania kard. A. Hlond zapytał: „Czy macie upatrzoną osobę roztropną, pobożną, która mogłaby stanąć na czele? Jeżeli znajdzie się taka osoba, to można rozpocząć. Uważam, że Siostry mogą piękną rolę odegrać jako pomoc w pracy duszpasterskiej”.

Jednak znalezienie odpowiedniej osoby nie dawało pełnej gwarancji na powodzenie dzieła, głownie ze względu na antyzakonną politykę państwa. Jedyną nadzieją było ukrycie nowej wspólnoty pod „szyldem” już zarejestrowanego przez władze zgromadzenia. Dlatego Założyciel zwrócił się do Zgromadzenia Sióstr św. Feliksa z Kantalicjo z propozycją współpracy. W liście, który skierował do Kapituły Generalnej w Rzymie, napisał o 300 dziewczynach zainteresowanych tworzącym się zgromadzeniem: „Na nasz apel – informował – wpłynęło dotychczas ponad 300 wniosków o przyjęcie do nowego zgromadzania. Jest wśród zgłaszających się cały szereg osób z wyższym wykształceniem. Zgłosiło się również dużo młodych nauczycielek, przedszkolanek i pielęgniarek. Kilka zgłaszających się maturzystek posłaliśmy już na roczny kurs katechetyczny dla maturzystek do Rokitna. Niestety, piętrzące się problemy mogą zupełnie przekreślić podjęte już działania”. Siostry felicjanki tę propozycję współpracy przyjęły i wytypowały kilka sióstr do pracy przy zakładaniu nowego zgromadzenia.

Bezpośrednia współpraca ze Zgromadzeniem Sióstr Felicjanek trwała krótko. Siostry po wycofaniu się z Moraska przez następnych kilkanaście lat podawały w spisie swoich placówek wspólnotę sióstr misjonarek, aby w ten sposób uchronić ją przed represyjnym działaniem władz. Również ojciec I. Posadzy we wszystkich sprawach dotyczących nowego Zgromadzenia kierował się wielką ostrożnością. Jednak nie zdołało to uśpić czujnych funkcjonariuszy SB. Jeszcze przed oficjalnym powstaniem Zgromadzenia poznańska bezpieka systematycznie informowała swoich zwierzchników w Warszawie o kolejnych krokach podejmowanych w sprawie „sióstr w Morasku”. Założyciel wprost usłyszał zarzut, że tworzy nowe zgromadzenie. Natomiast Wydział do spraw Wyznań w Poznaniu co jakiś czas niepokoił siostry, sugerując, że „są członkiniami nielegalnie założonego zgromadzenia”. Nieprzychylna, a wręcz wroga atmosfera wokół ojca Ignacego Posadzego i nowej rodziny zakonnej wzrastała aż do decyzji o całkowitej likwidacji dzieła. Dlaczego do tego nie doszło? Pytań jest bardzo wiele. Odpowiedź może być tylko jedna: Bóg tak chciał, a ojciec Ignacy Posadzy, dziś Sługa Boży, całkowicie w to wierzył i zaufał Bożej Opatrzności.

Wielkim marzeniem ojca Ignacego był wyjazd sióstr na misje. Jednak wiedział, że w takich warunkach nie jest to możliwe. Przez pierwsze 20 lat istnienia wspólnoty jedyną możliwą dla sióstr formą apostolstwa była praca duszpasterska na placówkach w kraju. W tym czasie Założyciel starał się ukazać swoim duchowym córkom, na czym polega charyzmat Zgromadzenia i jakie są jego specyficzne cechy. W czasie konferencji głoszonych w Morasku podkreślał, że wszystko, co siostry czynią, czynią na chwałę Boga i dla dobra rodaków żyjących na obczyźnie. Każda misjonarka powinna pragnąć ofiary z siebie i z radością poświęcić swoje siły, a nawet życie, aby ratować dusze synów i córek polskiego narodu. Cechą szczególnie podkreślaną przez ojca I. Posadzego była radość. Tłumaczył, że Polacy na emigracji są często poranieni, samotni, dlatego powinno się wnieść w ich życie promyk nadziei i radości. Znane są jego słowa: „Misjonarkę można poznać po uśmiechu”.

Mimo wyjątkowo trudnych warunków rozwojowych Zgromadzenie realizuje dziś swoją misję już w 10 krajach. Pierwsze trzy misjonarki rozpoczęły pielgrzymi szlak w 1978 roku, podejmując pracę wśród Polonii amerykańskiej w Los Angeles. Obecnie w Stanach Zjednoczonych pracuje 36 sióstr. Swoją posługę pełnimy także wśród Polonii w Kanadzie, Anglii, Australii, Belgii, na Białorusi, w Brazylii, Niemczech, na Węgrzech i we Włoszech. Na 38 placówkach zagranicznych pracuje 101 sióstr. Prawie tyle samo misjonarek modli się i pracuje w intencji zbawienia dusz polskich emigrantów na 14 placówkach w kraju. Zakres obowiązków podejmowanych przez siostry misjonarki jest bardzo szeroki. Można spotkać misjonarkę czuwającą przy konających w Polskim Ośrodku w Penhros w Walii, odwiedzającą starszych i samotnych Polaków w Australii czy jako pielęgniarkę, która otacza swoją troską Brazylijczyków polskiego pochodzenia w Cruz Machado. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie pracują przy parafiach, prowadzą polskie szkoły i przedszkola. W krajach europejskich misjonarki Chrystusa Króla najczęściej można spotkać przy Polskich Misjach Katolickich. Pracujemy na różnych odcinkach, od sali szkolnej, przez kuchnie, zakrystie, po biura. Wszędzie, gdzie jesteśmy, staramy się być świadkami Chrystusa i głosić Jego Królestwo. Dzieląc los polskich emigrantów, pomagamy im zachować polskie tradycje, ojczysty język, a przede wszystkim wytrwać w wierze, którą wynieśli z rodzinnego domu. W myśl wskazań Założyciela, pragniemy w „miłości Boga uświęcić dusze, a w ofiarnej pracy dla wychodźstwa strawić siły i życie nasze”.
Wysiłki w realizowaniu misji i wierność charyzmatowi Założyciela zostały potwierdzone przez Kościół 24 listopada 1996 roku przyznaniem Zgromadzeniu praw papieskich. Jak wspomniano na początku, od 15 września ubiegłego roku Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej przeżywa swój Rok Jubileuszowy. O roku jubileuszowym mówi Biblia, że jest to rok łaski od Pana. Czas wdzięczności za wszystko, czego Bóg w tym czasie dokonał. Czas Jubileuszu to czas wielkiego Magnificat za wielkie rzeczy, które Pan uczynił.

Uwaga! To jest tylko jeden artykuł z miesięcznika "Msza Święta". Pozostałe przeczytasz w numerze dostępnym w Wydawnictwie Hlondianum:

« powrót do numeru