Leszek Wątróbski
O amerykańskiej Polonii i nie tylko
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 10, październik 2020
Z Januszem Szlechtą, redaktorem „Nowego Dziennika” w USA, rozmawia Leszek Wątróbski.
Mieszkasz w Stanach Zjednoczonych już ćwierć wieku…
Tak, przyjechałem do USA w 1995 roku. I już na początku trafiłem do Redakcji „Nowego Dziennika” – najpoważniejszej wówczas polskiej gazety codziennej w Stanach. Dzisiaj jest to tygodnik, który walczy o przetrwanie.
Miałeś zostać inżynierem metalurgiem…
Naprawdę chciałem zostać prawnikiem, ewentualnie ukończyć historię. Moja mama – nauczycielka uważała jednak – a był to początek ery Gierka – że trzeba mieć w ręku jakiś fach, z którego da się utrzymać przyszłą rodzinę. Pod jej wpływem podjąłem więc studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, na Wydziale Metali Nieżelaznych. Studia ukończyłem w roku 1976 ze specjalnością przeróbka plastyczna. Miałem pracować w walcowni w Czechowicach-Dziedzicach.
Ale stało się inaczej – zostałeś dziennikarzem…
Dziennikarstwem zacząłem interesować się na trzecim roku studiów. W czasie wiosennego rajdu w Beskid Sądecki zaginął kolega z bratniego Wydziału Metalurgicznego. Niewiele myśląc, razem z kilkoma kolegami rozpoczęliśmy jego poszukiwania. Nie było to jednak łatwe. W nocy spadło dużo śniegu i trzeba było przebijać się przez ten śnieg. Szukaliśmy zaginionego kolegi aż do skutku. Kiedy go odnaleźliśmy, rozpoczęliśmy akcję ratunkową: masaże, sztuczne oddychanie… Niestety, już było za późno, kolega zmarł. (...)