ks. Marcin Stefanik SChr
Acedia – duchowa depresja
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 07, lipiec-sierpień 2017
Zakończyliśmy tegoroczny cykl rozważań o grzechach głównych. Wakacyjnie sięgnijmy jednak do ósmego grzechu głównego, jaki tradycja wschodnia ciągle przypominała, a który Zachód zagubił, mianowicie acedię. Można powiedzieć, że acedia jest owocem postaw, które nazywamy grzechami głównymi.
Dlaczego uważam, że warto choć o niej wspomnieć? Coraz bardziej bowiem daje się zauważać powszechne występowanie tego duchowego stanu. Trudno też acedię bezpośrednio łączyć z grzechami, stąd teksty w literaturze ascetycznej często używają innego określenia takiej postawy.
Przejdźmy zatem pokrótce do wyjaśnienia tego terminu. Sięgają po niego już teksty starożytne. Jednym z nich jest tekst autorstwa Hipokratesa, który używając tego słowa, miał na myśli stan wyczerpania organizmu. W tekstach biblijnych Starego Testamentu w kilku miejscach zauważymy, że autor natchniony przedstawia duchową stronę acedii: zgryzotę (Ps 119,28), niezadowolenie (Syr 29,5), zgnębienie (Iz 61,3).
Jak pisze Ewagriusz z Pontu, którego już w minionym roku ze względu na poruszaną tematykę kilkakrotnie przywoływaliśmy, przedstawia acedię jako: umiłowany sposób życia demonów. A ponieważ zasadniczo nie pociąga człowieka życie, które rozkochuje się w złu, stąd demon jako kłamca podrabia miłość Boga, by w ten sposób pozyskiwać człowieka. Robi to poprzez zachętę kroczenia drogą siedmiu grzechów głównych po to, aby człowiek uznał je za własny styl życia. (...)