ks. Jan Hadalski SChr
Homo festivus
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 07, lipiec-sierpień 2017
Wśród wielu imion, którymi określamy człowieka, jest i to zawarte w tytule: „homo festivus” – „istota świętująca, istota świąteczna”. Śmiało możemy powiedzieć, że święto, świętowanie jest tak dawne jak sam człowiek. Świętowanie wyróżnia człowieka od wszelkiego innego stworzenia, jest niejako wpisane w los człowieka. Jeśli tak właśnie jest, to religijne, chrześcijańskie świętowanie siłą rzeczy wiąże się z kontemplacją historii zbawienia i podstawowych prawd wiary. Kiedy więc na łamach „Mszy Świętej” od początku bieżącego roku mówimy o roku liturgicznym, czyli przeżywaniu misterium Chrystusa w czasie, nie może zabraknąć tematów nawiązujących do fenomenu świętowania, i to zarówno w znaczeniu antropologicznym, jak i teologicznym. Czas wakacji, zazwyczaj związany z przynajmniej krótką przerwą do pracy, zajęć, jest zatem dobrym momentem, aby pochylić się nad tym tematem. Urlop, wakacje to przecież w pewnym sensie przejaw świętowania.
Uważnie obserwując współczesną rzeczywistość, nietrudno zauważyć postępujący kryzys święta. Nasze czasy zdeterminowane są takimi zjawiskami, jak sekularyzacja, komercjalizacja czy mechanizacja pracy, które wywierają negatywny wpływ na doświadczanie świętowania, w tym też, a może przede wszystkim na świętowanie w znaczeniu religijnym. Nie brakuje więc pytań: czy współczesny człowiek zdolny jest jeszcze do świętowania, czy zatracił już swoją naturalną zdolność do świętowania? Idąc dalej w tym kontekście można postawić kolejne: czy współczesny człowiek zdolny jest jeszcze do przeżywania liturgii? Jeśli rzeczywiście współcześnie coraz wyraźniej do głosu dochodzi model, jak definiuje to jeden z naszych autorów: „homo ludens” – „człowiek bawiący się”, „homo faber” – „istota tworząca narzędzia” czy „homo electronics” – „istota władająca światem wirtualnym” (zob. s. 2), gdzie zaczyna brakować miejsca na „homo festivus”, to może stało się tak dlatego, że gdzieś po drodze straciliśmy rozumienie święta, w naszej zabieganej codzienności zlekceważyliśmy i wręcz zgubiliśmy podstawowe elementy wyróżniające świętowanie od czasu zwykłego. Mam tu na myśli choćby zatarcie granicy pomiędzy czasem świątecznym i czasem pracy, kiedy tylu ludzi zmuszonych jest do pracy w niedziele i święta, dalej niby taka oczywista rzecz, jak godny, odświętny strój w kościele czy wewnętrzna potrzeba żywego, udziału w liturgii.
Żeby więc świętować, należy rozumieć, czym tak naprawdę jest święto, należy sobie uświadomić, że świętowanie to specjalnie wyróżniony czas, niejako wyjęty z codzienności, że świętowanie to wypływająca z wnętrza człowieka spontaniczność, bezinteresowność, a nade wszystko świętowanie jest budowaniem wspólnoty, wiąże się z obecnością innych osób, a dla ludzi wierzących również z obecnością Boga.
Życzę dobrych urlopów i wakacji, a lektura niniejszego numeru „Mszy Świętej” niech przypomni, że tak naprawdę każdy z nas jest „homo festivus” zmierzającym ku wiecznemu
świętowaniu w Bogu.