ks. Jarosław Staszewski SChr
Żyć i umierać z różańcem w ręku
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 03, marzec 2017
Na ziemie polskie różaniec trafił stosunkowo szybko. Śląskie księżniczki, często wywodzące się z niemieckich dynastii książęcych czy hrabiowskich domów, przywoziły ze sobą znajomość modlitwy wspomaganej trzymanym w ręku sznurem paciorków. Tak chciały być portretowane i zapamiętane przez potomnych. Stąd różaniec stał się nieodłącznym atrybutem pobożnych żon śląskich Piastów, o czym do dziś dają świadectwo czternasto- i piętnastowieczne ich nagrobki.
Wzór książęcej pobożności szybko trafia pod strzechy. Pomagają w tym duchowni kształceni za zachodzie Europy i zakonnicy promujący modlitwę różańcową z dominikanami na czele. Pobożne damy i rycerze, a wkrótce także mieszczanie pozwalają, żeby różaniec stał się ważnym elementach ich duchowego życia. Mieszczan odmawiających różaniec ukazywał już na obrazach Friedrich Herlin, bawarski malarz końca XV wieku.
Przykładem średniowiecznej sztuki nagrobnej z motywem różańca może być późnogotycka płyta nagrobna jednego z licznych właścicieli zamku Grodziec położonego niedaleko Złotoryi. Postać młodego mężczyzny, ubranego w zbroję, otoczona jest przez cztery tarcze herbowe z klejnotami, na banderolach widnieją nazwy rodów, a wokół biegnie majuskułowa inskrypcja. Z dłoni pobożnie złożonych na piersiach zwisa krótki sznur modlitewny z grubymi ziarnami. (...)