ks. Marcin Stefanik SChr
Jeśli chcesz się porównywać, to tylko po to, by wzrastać
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 04, kwiecień 2016
Króluj nam, Chryste!
Miesiąc temu rozważaliśmy, na czym polega zdrowe współzawodnictwo, dzięki któremu jesteśmy w stanie odnieść wymierne korzyści. Tym razem pragnę cię przestrzec przed rywalizacją (w tej zgubnej wersji) i porównywaniem. Oczywiście, mam tu na myśli tę drugą stronę rywalizacji, która skupia nas nie tyle na rozwoju, odnajdywaniu własnej wartości i dawaniu siebie innym, ale na tym, by górować nad innymi, i to za wszelką cenę. Zresztą, jak pisze ks. Marek Dziewiecki: „Kto nie kocha, ten ulega zazdrości i nienawidzi ludzi szczęśliwych”.
Drugą wspomnianą cechą jest porównywanie. Dlaczego? Po pierwsze, może to być powodem do tego, że czujesz się gorszy, ciągle niezadowolony. To niesamowita pożywka dla kompleksu niższości. I szkoda, kiedy ciągle na takiego typu porównywanie będziesz tracić swój czas. Panu Bogu nie zależy na tym, byś był wysportowanym herosem z okładki jakiegoś kolorowego czasopisma. Chce, żebyś był sobą. Rozwiązaniem jest w tym wypadku po prostu pokochanie siebie, ze swoimi trudnościami, ranami. Pokochanie, ale bardziej chyba pojednanie się ze sobą samym, czyli rozpoczęcie życia zgodnego z własnym sumieniem. Aby to działało właściwie, powinno być nieustannie weryfikowane w sakramencie pokuty i pojednania, jak również pod odpowiednim kierownictwem duchowym.
Czy to się opłaca? Oczywiście, że tak. Myślę, że i tobie zależy na tym, aby ktoś mógł być zadowolony i spełniony. (...)