ks. Marcin Stefanik SChr
Zdrowe współzawodnictwo
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 03, marzec 2016
Króluj nam, Chryste!
Nawiązanie relacji prędzej czy później spowoduje, że wejdziemy na ścieżkę współzawodnictwa. Nie chodzi jednak w nim o to, aby dla zdobycia pozycji lidera wyeliminować innych, pogrążyć i sprawić, że nigdy już nam nie będzie nikt „zagrażał”. Inni też mogą wygrać na relacji z nami.
Wiele rodzajów strategii kształtowania relacji ma na celu określanie, że ktoś jest lepszy, a ktoś beznadziejny. Ale nie dajmy się zwariować współczesnym tendencjom, które zachęcają do wystąpienia w „wyścigu szczurów”. Niestety, dominuje następujące myślenie: nie ważne, na ile tak naprawdę jestem dobry, ważne, że jestem wyżej w rankingu, że jestem nad kimś, a jak to często bywa, znaczy, że mam nad kimś władzę. Przykre, ale jest to dość często spotykana postawa.
Patrząc z drugiej strony, w relacji z innymi nie można pozwolić sobie na to, aby nie stawiać wymagań i w zasadzie godzić się z nieustanną porażką, czyli ulegać czy to presji otoczenia, czy konkretnych osób. To postępowanie „na odczepne”, „dla świętego spokoju”, bo łatwiej stawiać się w pozycji ofiary wykorzystywanej w każdej sytuacji. A przy tym kompletnie brakuje rzeczowej i prawdziwej rozmowy.
Jak to bywa w pewnym przysłowiu o psie ogrodnika: jak ja nie będę miał, to ty też nie będziesz miał. Pamiętaj, ty będziesz następny w kolejce! Jako przykładem można się tu posłużyć stanem wojny czy zemsty. (...)