ks. Mariusz Sokołowski SChr
Przymnóż mi wiary!
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 02, luty 2013
Co robić, gdy człowieka dopadnie obojętność i zniechęcenie? Bywa, że podczas Mszy pytam siebie: po co to wszystko? Oczywiście, wiem, że to Zły czeka na takie momenty. Czasami bywa też, że patrzę na wiarę, na Pismo Święte jakby z drugiej strony, czyli oczami osoby niewierzącej. A bywa też i tak, że przez cały dzień kompletnie nic mi się nie chce: nie chce się modlić, czytać Pisma Świętego, nie chce się pracować, odrabiać lekcji, uczyć się, w ogóle nic, czyli dopada mnie dołek. Zastanawiam się wówczas, czy to wszystko ma sens, czy może lepiej to rzucić i gdzieś uciec, wyjechać? Co wtedy robić? Słyszałem kiedyś takie zdanie, że uwielbienie Boga jest egzorcyzmem. Podpowiadano, że mimo wszystko w takich sytuacjach należy wielbić Pana nawet na siłę, zmuszając się do tego. Czy to prawda?
Pozdrawiam – Grzesiek (Sarbia-Drzonowo)
Grzegorzu, ktoś kiedyś mi powiedział, że uczniem w szkole Jezusa jest się całe życie. Nikt nie może stwierdzić (niezależnie od tego, ile ma lat, jakie ma wykształcenie, doświadczenie życiowe, duchowe), że już wszystko wie, że już jest świętym i że jest absolwentem Jezusowej szkoły. Nic bardziej mylnego! Dopóki bije w nas serce, dopóki płynie krew w żyłach, trzeba się uczyć kochać, wybaczać i stale wiarę umacniać, nawet jeśli były i są obecne w pamięci momenty, gdy wyznawało się z wielką mocą: WIERZĘ w CIEBIE, BOŻE! Tak jak piszesz, są momenty zwątpień, zachwiań w życiu wiary. (...)