ks. Jan Hadalski SChr
Ars celebrandi – piękno liturgii
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 03, marzec 2012
Zagadnienie sprawowania i przewodniczenia liturgii, czyli tzw. ars celebrandi i ars praesidendi, dotyka integralnego ujęcia celebracji liturgii i dlatego należy je rozpatrywać na wielu płaszczyznach. Chodzi nie tylko o znajomość ksiąg i przepisów liturgicznych, dokumentów Kościoła o liturgii, ale bardziej jeszcze o teologię liturgii, duchowość liturgiczną i szacunek dla sacrum. Ars celebrandi dotyka także płaszczyzny znaków i symboli, gestów, języka, muzyki i śpiewu, paramentów i szat, architektury i sztuki sakralnej. Wreszcie ars celebrandi nie jest tylko domeną celebransa, ale dotyczy wiary i życia wszystkich uczestników liturgii z posługującymi w niej na czele. Nie sposób w krótkim artykule wszystkiego omówić. Odnieśmy się więc tylko do niektórych kwestii.
I. Właściwe rozumienie natury i celu liturgii
Zasadniczą sprawą dla pięknej celebracji jest właściwe rozumienie, czym jest liturgia. Tymczasem trudno oprzeć się wrażeniu, że w Kościele pokutuje niepełne rozumienie liturgii, ograniczone do spełniania czynności kultycznych. Wielu kapłanów i zakonników, nie mówiąc o wiernych świeckich, widzi w liturgii przede wszystkim działania ludzkie zmierzające co prawda do oddania chwały Panu Bogu, ale nie za bardzo tego Pana Boga dopuszczające do głosu. Generalnie wszędzie w liturgii widoczne jest przeakcentowanie czynnika ludzkiego.
Liturgia dziełem Boga – actio Dei
Dlatego dziś, niejako w przeddzień 50. rocznicy otwarcia Soboru Watykańskiego II i ponad 48 lat po ogłoszeniu pierwszego dokumentu tego Soboru, czyli Konstytucji o liturgii świętej (04.12.1963), ciągle jest aktualne, wręcz konieczne przypomnienie i akcentowanie tego, co było zamierzeniem i jest prawdziwym owocem odnowy soborowej, czyli ukazanie i rozumienie liturgii jako najpierw działa Pana Boga – actio Dei, actio sacra, a nie jakieś formalne zerwanie z rytualizmem, co wypaczyło istotę odnowy liturgii w wielu krajach i wspólnotach. Mówił o tym dla Radia Watykańskiego bp Gerhard Müller z Ratyzbony, główny redaktor edycji dzieł zebranych Józefa Ratzingera – Benedykta XVI wydawanej przez Libreria Editirce Vaticana, która została zaprezentowana na XXXI Mityngu Przyjaźni Narodów w Rimini: „Po Soborze, nie z winy Soboru, ale w chronologicznym porządku rzeczywiście po Soborze doszło do wielu nadużyć w liturgii, błędnego jej rozumienia. Stała się ona jedynie wyrazem własnych idei. Ludzie zostali poddani manipulacji społecznej i politycznej w imię swobodnej wolnej relacji człowieka z Bogiem. Zapomniano, że chodzi tu o sakramenty, które dał nam sam Jezus Chrystus, a nie o naszą grę czy coś w tym rodzaju” (cyt. za: KAI, RVms, 2010.08.25). Trzeba więc jeszcze bardziej zwrócić uwagę na ten aspekt działania Pana Boga w liturgii. To On jest inicjatorem i głównym działającym. Wydaje się, że wiele nadużyć z niezdrową kreatywnością i formalizmem na czele ma źródło właśnie w przecenieniu pierwiastka ludzkiego w liturgii i niedocenieniu Bożego działania.
O przyszłości Kościoła zadecyduje liturgia
Zauważmy, że papież Benedykt XVI w zakończeniu pierwszego tomu swoich dzieł zebranych, poświęconego właśnie liturgii, napisał, że „o przyszłości Kościoła zadecyduje liturgia”. Cytowany już wyżej bp Gerhard Müller w tym samym wywiadzie stwierdził: „Los Kościoła i wiary chrześcijańskiej jest z tym bezpośrednio związany. Albowiem wiara chrześcijańska nie jest teorią, filozofią czy ideologią, lecz relacją, konkretną i osobistą z Bogiem w Trójcy, Bogiem, który stał się człowiekiem w Jezusie Chrystusie i pozostaje obecny w Duchu Świętym. A liturgia jest sakramentalnym uczestnictwem, widzialnym i konkretnym, w życiu Boga w Trójcy. Dlatego liturgia to nie tylko jakaś gra, teatr, autoekspresja odczuć, serca, idei, wymiaru społecznego. Liturgia katolicka to rzeczywisty, obiektywny, konkretny wyraz relacji, w której sam Bóg chce dzielić swoje życie z nami, Jego stworzeniami” (cyt. za: KAI, RVms, 2010.08.25).
Trzeba więc w naszych wspólnotach parafialnych, zakonnych, różnych duszpasterstwach odkryć liturgię nie jako obowiązek czy konieczność, ale jako uświęcające każdego z uczestników i całą wspólnotę działanie Pana Boga. Przywrócenie czy ukazanie tej właściwej optyki patrzenia może poprowadzić do innego traktowania samej liturgii, jej pięknego sprawowania, zaangażowanego uczestnictwa wiernych, odnowy nie tylko życia liturgicznego, ale całego życia Kościoła.
II. Piękno liturgii
Temat piękna liturgii i tzw. ars celebrandi pojawia się coraz częściej w oficjalnych dokumentach Kościoła. Przywołajmy jeden cytat z adhortacji Benedykta XVI Sacramentum Caritatis, gdzie czytamy: „Liturgia bowiem, jak i zresztą Objawienie chrześcijańskie, ma wewnętrzny związek z pięknem: jest veritatis splendor, blaskiem prawdy. […] Odnoszenie się do atrybutu piękna nie jest jedynie estetyzmem, ale jest sposobem docierania do nas prawdy o miłości Boga w Chrystusie poprzez piękno. […] Prawdziwym pięknem jest miłość Boga, która definitywnie objawiła się nam w tajemnicy paschalnej. Piękno liturgii jest częścią tej tajemnicy; ona jest najwyższym wyrazem chwały Bożej i stanowi, w pewnym sensie, otwarcie się Nieba ku ziemi. […] Piękno nie jest więc jedynie czynnikiem dekoracyjnym liturgii; ono jest jej elementem konstytutywnym, gdyż jest atrybutem samego Boga i Jego Objawienia. Wszystko to winno sprawić, byśmy byli świadomi, jaką należy zachować uwagę, by liturgia jaśniała zgodnie z jej właściwą naturą” (Sacramentum Caritatis, 35). W kontekście rozważanego tu tematu warto sięgnąć do całej części drugiej tego dokumentu, zwłaszcza do numerów 34-42.
Wieloletni ceremoniarz papieski abp Piero Marini w wykładzie zatytułowanym Liturgia i piękno wygłoszonym 23.11.2003 roku na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Neapolu1 mówił, że „wielkim błędem byłoby stosować do liturgii kryterium świeckiego poczucia piękna”. W pięknie liturgii nie chodzi o przeżycia estetyczne, ale duchowe, chodzi o poznanie blasku piękna samego Boga, niejako wejście w to piękno. Co wcale nie znaczy, że estetyka nie jest ważna. Abp Piero Marini widzi piękno i sens liturgii w powtarzaniu gestów Chrystusa, w czynieniu tego, co On czynił i co chciał, aby czynił Jego Kościół. Marini mówi, że „poczucie piękna liturgii nie zależy przede wszystkim od sztuki, ale od miłości misterium paschalnego”. Sprawowanie liturgii to celebracja miłości, miłości Chrystusa do Kościoła i Kościoła do Chrystusa. Takiego spojrzenia na piękno liturgii bardzo potrzebujemy, aby nie pójść w tanie efekciarstwo czy wręcz pseudoartystyczne szokowanie wiernych na różny sposób.
Od „odprawiania” do „celebracji”
W tym kontekście postulowałbym najpierw zmianę postrzegania sprawowania liturgii, czyli pewnego rodzaju odejście od „odprawiania” czy „odmawiania” na korzyść „celebracji”. To nie jest tylko kwestia terminologii. „Odprawianie” bardziej łączy się z pracą, obowiązkiem i może szybko stać się pozbawionym ducha rytualizmem. Natomiast celebracja zawiera w sobie element świąteczny, radosny, wyjście z codzienności i wejście w inną, świętą przestrzeń. Celebrować (celebrare) znaczy czynić coś świętego, wykonywać świętą czynność, czynić to z radością, świątecznie, uroczyście. Tak jest zawsze, nie tylko w liturgiczne święta, którym nadajemy uroczystą oprawę. Pośród naszej codzienności jest czas – Msza Święta, Liturgia Godzin – który jest czasem świątecznym i świętym. Naszą liturgię, z którą się oswoiliśmy i traktujemy jej sprawowanie jak chleb powszedni, musimy postrzegać w kategoriach świątecznych. Inaczej grozi nam rutyna, formalizm, brak zaangażowania i ostatecznie bezowocność tego czasu.
III. Ars celebrandi
Pięknie, czyli wiernie
Co to znaczy pięknie celebrować? Na to pytanie można i trzeba odpowiedzieć, że najpierw znaczy to celebrować wiernie z zasadami Kościoła, a nie celebrować „po swojemu”, bo „mnie się tak podoba”, bo „ja wiem lepiej”. Niezdrowy i niczym nieuzasadniony kreacjonizm w liturgii jest dziś jednym z większych problemów Kościoła na Zachodzie. „Skoro liturgia eucharystyczna jest ze swej istoty actio Dei, […] to jej fundament nie zależy od naszego upodobania i uczestniczenie w niej nie może być poddane presji chwilowej mody” – przypomniał Benedykt XVI w Sacramentum Caritatis (nr 37), wpisując się w ten sposób w szereg apeli kierowanych przez papieży i kongregacje o wierne normom Kościoła sprawowanie liturgii. Trudno byłoby tu przytoczyć wszystkie wypowiedzi najwyższej rangi. Odwołajmy się tylko do bł. Jana Pawła II, który już w 1980 roku pisał w liście o tajemnicy i kulcie Eucharystii Dominicae Cenae: „Kapłan jako szafarz, jako celebrans, jako przewodniczący eucharystycznego zgromadzenia wiernych, winien w szczególny sposób mieć poczucie wspólnego dobra Kościoła, które swoją posługą wyraża, ale któremu też w swojej posłudze winien być wedle rzetelnej dyscypliny wiary podporządkowany. Nie może uważać siebie za «właściciela», który dowolnie dysponuje tekstem liturgicznym i całym najświętszym obrzędem jako swoją własnością i nadaje mu kształt osobisty i dowolny. Może to się czasem wydawać bardziej efektowne, może nawet bardziej odpowiadać subiektywnej pobożności, jednakże obiektywnie jest zawsze zdradą tej jedności, która się w tym Sakramencie jedności nade wszystko winna wyrażać. I każdy z kapłanów celebrujących Najświętszą Ofiarę musi pamiętać, że nie modli się w niej on sam ze swoją wspólnotą, ale modli się cały Kościół, dając również poprzez używanie zatwierdzonego tekstu liturgicznego wyraz swojej duchowej jedności w tym Sakramencie” (nr 12). A w encyklice Ecclesia de Eucharystia znajdujemy w tym względzie dramatyczne wręcz wezwanie i napomnienie zwieńczone słowami: „Kapłan, który wiernie sprawuje Mszę Świętą według norm liturgicznych, oraz wspólnota, która się do nich dostosowuje, ukazują w sposób dyskretny, lecz wymowny swą miłość do Kościoła” (nr 52).
Dziś tak wielu kapłanom, wcześniej klerykom, trudno to przyjąć i tak sprawować liturgię. Jak to przezwyciężyć? Jak przekonać, że to ma sens? Pierwszym krokiem, jaki trzeba tu zrobić, to dawać dobry przykład wiernie sprawowanej liturgii. Ten przykład musi iść w pierwszym rzędzie od przełożonych kościelnych różnych szczebli. Jeśli bowiem kleryk, a potem młody wikariusz widzi, że jego przełożeni czy proboszcz celebrują po swojemu, za nic mając przepisy, to nic go nie przekona, że należy szanować prawo Kościoła, i to nie tylko w sprawach liturgicznych.
Pięknie, to znaczy naturalnie
Po drugie – pięknie celebrować, to celebrować w sposób naturalny, proporcjonalny, właściwy sobie. Jest to ważne, bo celebrans ma pomóc zgromadzonym uczestniczyć w liturgii, a często jest odwrotnie. Benedykt XVI napisał, że „pierwszym warunkiem, który sprzyja uczestnictwu Ludu Bożego w świętym obrzędzie, jest odpowiednia jego celebracja. Ars celebrandi jest najlepszym warunkiem actuosa participatio” (Sacramentum Caritatis, 38). O celebracji liturgii mówimy ars celebrandi, bo jest sztuką tak sprawować liturgię, aby nie była ona sztuczna, dziwaczna, ale wypływała z wiary i była przy tym piękna. Mówimy „sztuka celebracji”, ale trzeba pamiętać, że to nie teatr, nie o aktorstwo tu chodzi, a o prowadzenie ludzi i siebie do spotkania z Bogiem i przyjęcia Jego łaski. Jeśli nie teatr, to i nie udawanie, nie jakaś egzaltacja czy sztuczne duchowe uniesienia.
Pięknie, czyli w prawdzie
I wreszcie pięknie celebrować, to zadbać o prawdziwość znaków, gestów, języka, wyposażenia świątyni, dekoracji i tak dalej. Ileż w tej dziedzinie jest do zrobienia! Odwołajmy się jeszcze raz do adhortacji Sacramentum Caritatis. Papież napisał, że „Ars celebrandi winno sprzyjać rozwijaniu zmysłu sacrum i posługiwaniu się takimi zewnętrznymi formami, które ten zmysł wychowują, jak na przykład harmonia obrzędu, szat liturgicznych, sprzętów i miejsc świętych. […] Dla właściwego ars celebrandi ważne jest zwrócenie uwagi na wszystkie formy językowe przewidziane w liturgii: słowa i śpiew, gesty i milczenie, ruch ciała, kolory liturgiczne oraz paramenty. Liturgia ze swej natury zawiera różnorodność środków komunikacji, które prowadzą do zaangażowania się całej ludzkiej istoty. Prostota gestów i umiarkowanie znaków przewidzianych w określonym porządku i w czasie liturgii przekazują i angażują wiernych bardziej niż sztuczne, niestosowne dodatki” (Sacramentum Caritatis, 40).
Błogosławione marnowanie
To zakłada także odwagę poświęcenia pewnych środków, także materialnych, aby o to piękno znaków i paramentów zadbać. W naszym przygotowaniu liturgii i jej sprawowaniu zdaje się brakować tego, co można określić mianem „błogosławionego marnowania”. Jan Paweł II w Ecclesia de Eucharistia pisząc o pięknie celebracji eucharystycznej, wyszedł od sceny namaszczenia w Betanii: „Tak jak kobieta z Betanii, Kościół nie obawiał się «marnować», poświęcając najlepsze swoje zasoby, aby wyrażać pełne adoracji zdumienie wobec niezmierzonego daru Eucharystii. Nie mniej niż pierwsi uczniowie, którzy mieli przygotować «dużą salę», Kościół w ciągu wieków i przy zmieniających się kulturach czuł się zobowiązany, aby sprawować Eucharystię w oprawie godnej tej wielkiej tajemnicy” (nr 48).
IV. Zakończenie
Wiele można by jeszcze pisać o pięknie celebracji liturgii. Niech ta krótka refleksja będzie punktem wyjścia do osobistych przemyśleń, a może i szerszych dyskusji na temat rozumienia liturgii i jej pięknego sprawowania we wspólnotach, w których żyjemy i dążymy do świętości, poddając się działaniu Pana Boga także w liturgii.