ks. Ireneusz Bakalarczyk
Znak pokoju w liturgii mszalnej.
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 02, luty 2011
Wprowadzenie historyczne
Hstoria obrzędu, który chcemy tu omówić, jest bardzo bogata. Należy pamiętać, że w swojej początkowej formie występował jako pocałunek – pocałunek wyrażający pokój (łac. osculum pacis, osculum sanctum). Zwyczaj całowania osób i rzeczy od zawsze był powszechny na całym świecie u wszystkich narodów jako znak miłości, przyjaźni, czci lub hołdu. Gdy jedni całowali czoło lub policzek, to inni ręce, nogi, szaty albo nawet ziemię przed tym, którego należało uczcić; niewolnik całował ręce lub tunikę swego pana, a zwyciężony – stopy zwycięzcy.
Historia Narodu Wybranego i cały Stary Testament znały pocałunek pokoju jako wyraz szacunku, czci i przyjaźni, na przykład Mojżesz całuje swego teścia (Wj 18,7), Dawid całuje starego Barzillaja (2 Sm 19,40). Z Ewangelii dowiadujemy się o niepokoju, jaki wywołało odmówienie pocałunku, który był kurtuazyjnym wstępem do ceremonialnego zgromadzenia, a szczególnie posiłku: „[Szymonie], nie dałeś Mi pocałunku…” (Łk 7,45). Natomiast u św. Pawła pocałunek jest dowodem wspólnoty chrześcijańskiej: „Pozdrówcie wzajemnie jedni drugich pocałunkiem świętym” (Rz 16,16). Natomiast Piotr napisał: „Pozdrówcie się wzajemnym pocałunkiem miłości!” (1 P 5,14). Perypetie między nawróconym Szałem a pozostałymi Apostołami zakończył uścisk rąk: „[…] uznawszy daną mi łaskę, Jakub, Kefas i Jan, uważani za filary, podali mnie i Barnabie prawice na znak wspólnoty” (Ga 2,9). (...)