ks. Jan Hadalski SChr
Od Redaktora. Wakacje…
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 07-08, lipiec-sierpień 2010
Wakacyjny numer „Mszy Świętej” w części teologicznej poświęcamy rozważaniom
na temat prefacji, II Modlitwy eucharystycznej i raz jeszcze materii Eucharystii.
A moje wakacyjne słowo… Pozwólcie, Drodzy Czytelnicy, że oddam tym razem głos ks. Adrianowi Galbasowi SAC, którego pogodny tekst zachęca do dobrego i mądrego przeżycia urlopów i wakacji:
„Odpoczynek nie jest jakąś fanaberią i luksusem bogatych. Jest obowiązkiem wszystkich. Odpoczywali umęczeni głoszeniem Słowa Apostołowie, odpoczywa papież, ba, odpoczął sam Bóg, po sześciu dniach wytężonej (s)twórczej pracy. Smutni są ludzie, którzy sobie i innym, z dziwną złością w oczach, wmawiają, że nie mogą ani na chwilę wypuścić z rąk steru codziennych obowiązków, bo – gdyby to zrobili – natychmiast i niechybnie cały okręt roztrzaskałby się o bezlitosne skały brutalnego życia.
Nie dajmy się temu! Odpoczywajmy!!! Wtedy będziemy się więcej uśmiechać, będziemy spokojniejsi, zdrowsi, życzliwsi. I nie chodzi tu wcale o jakieś wakacyjne ekstrawagancje. Jeśli nie możemy pospacerować nad ciepłym morzem, pospacerujmy w ładnym zakątku, blisko naszego domu. Jeśli nie możemy pojechać na safari, idźmy do Ogrodu Botanicznego, jeśli nie mamy pieniędzy albo możliwości, by zdobyć najwyższy szczyt Alp – zdobądźmy Śnieżkę.
Wakacje to również egzamin z naszej religijności. Pobożne katechetki tłuką dzieciom co roku, że „nie ma wakacji od Pana Boga”. I mają rację. Bo nie ma! Więcej: nasza wakacyjna pobożność jest termometrem naszej pobożności w ogóle. To czy w wakacyjne miesiące się modlę, czy uczestniczę w niedzielnej Eucharystii, czy się spowiadam, jest bardzo precyzyjną odpowiedzią na pytanie o to, jaka jest moja wiara? Czy Pan Bóg jest dodatkiem do życia, czy fundamentem życia? Wakacje mogą też naszej religijności bardzo pomóc. Często skarżymy się, że ta religijność jest taka monotonna i jednostajna. Ciągle to samo: ten sam ksiądz, ten sam organista, te same twarze, te same kazania. Tu wakacje mogą nas mocno odświeżyć. Wizyta w innym kościele, modlitwa w innym miejscu i z innymi ludźmi na pewno wprowadzi nieco ożywienia do naszej wiary.
Wakacje to także wspaniała okazja do złożenia świadectwa o naszej wierze. Nie chodzi o to, by w letnich kurortach rozstawiać mikrofony na głównym deptaku miasta, albo rozwijać transparenty i wszystkich przekonywać, że „Jezus żyje”. Chodzi o to, by nie robić podczas wakacji niczego, czego potem musielibyśmy się wstydzić, co byłoby niezgodne z naszą wiarą i z wypływającymi z niej zasadami. Chodzi też o to, by nie unikać prostych okazji do przyznania się do swojej religii. Przykłady? Zrobić znak krzyża przed posiłkiem w publicznym lokalu albo przed podróżą, nie wstydzić się medalika i nie chować go na plaży, w obawie, że inni zobaczą. To są na pozór drobiazgi, ale one tyle mówią o nas i o sile naszej wiary.
I jeszcze jedno: wakacje, a zwłaszcza wakacyjne podróże, niech też uświadomią nam, że nie od nas się to wszystko zaczęło. Że ktoś przed nami w chrześcijańskiej Europie wierzył w Boga i dlatego ku Jego chwale wybudował tyle wspaniałych kościołów, urzekających wiejskich kościółków i popularnych sanktuariów. Ktoś przed nami postawił krzyż na górskich szczytach i na skrzyżowaniach dróg. Ktoś przed nami wzniósł kaplicę św. Wawrzyńca na Śnieżce, ktoś tu był przed nami i ktoś dla nas zostawił znak swojej wiary, a my w to weszliśmy”.
Razem z ks. Adrianem życzę dobrych wakacji!