Msza Święta - miesięcznik biblijno-liturgiczny

« powrót do numeru


Adam Matyszewski
Musica sacra. Muzyka pozaliturgiczna

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 05, maj 2010

Muzyka, która towarzyszy w kościołach czynnościom nie będących liturgią, jest zwykle nazywana muzyką pozaliturgiczną. W gruncie rzeczy prawodawstwo dotyczące liturgii poświęca niewiele uwagi co do jej stosowania w nabożeństwach takich jak Droga Krzyżowa, popularne majowe czy czerwcowe. Jednak wiadomo, że do Soboru Watykańskiego II śpiew w języku rodzimym, będący częścią składową czynności liturgicznych, był zakazany.

Muzyka towarzysząca świętym obrzędom jest ich częścią integralną, a nie tylko ozdobą, czystą dekoracją, natomiast w przypadku czynności pozaliturgicznych muzyka pełni rolę drugorzędną, może nosić cechy przypadkowości; nie jest wymuszana przez ceremonię, a jej głównym celem jest pobożne „nastrajanie” wiernych w kościele lub co najwyżej dostarczanie im miłego, duchowego przerywnika po dłuższym kazaniu albo wspólnie odmawianych modlitwach. Stąd styl muzyki pozaliturgicznej dopuszcza możliwość większej swobody, choć oczywiście w granicach, jakie są wymagane przez szacunek dla domu Bożego i świętości modlitwy, której muzyka ta towarzyszy. Zatem można stwierdzić, że skoro ceremonie pozaliturgiczne powinny mieć w sobie jak najwięcej z wewnętrznego ducha ceremonii liturgicznych, unikając przy tym wszystkiego, co sprzeczne ze świętością, powagą i szlachetnością aktu modlenia się, to prawdziwa muzyka pozaliturgiczna absolutnie powinna wykluczyć wszystko, co jest świeckie i teatralne, przybierając, jak tylko to możliwe, charakter muzyki liturgicznej bez jej skrajnej surowości.

Wszelka muzyka nieodpowiednia dla czynności liturgicznych lub pozaliturgicznych nie służy dobru wiernych i powinna być wyeliminowana z kościołów. Mamy tu na myśli na przykład różnego rodzaju piosenki religijne nie licujące z powagą miejsca.

Istnieje rodzaj muzyki właściwy sztuce teatralnej czy koncertom, który ma na celu dawanie zmysłom przyjemności i radości. Jest to muzyka świecka, jakże różna od muzyki kościelnej. Jednak istnieje jeszcze inny rodzaj muzyki – uroczystej i poważnej, choć nie kościelnej, ponieważ nie jest ona używana do nabożeństwa, a mimo to zawiera w sobie pewne cechy muzyki kościelnej i czerpie swe idee oraz natchnienie z rzeczywistości związanej z religią i wyznaniem. Mamy tu na myśli muzykę oratoriów i innych kompozycji o charakterze religijnym, w których słowa są zaczerpnięte z Biblii lub czasem z samej liturgii. Do tej grupy należą wielkie „Msze” Bacha, Haydna, Beethovena i innych kompozytorów klasycznych, „Requiem” Verdiego, „Stabat Mater” Rossiniego i tym podobne, dzieła o najwyższej wartości muzycznej, które jednak, z powodu swego zewnętrznego aparatu wykonawczego i nadzwyczajnej długości, nie przyjęły się w Kościele. Są one odpowiednie, aby religijnie i artystycznie zachwycić, ubogacić publiczność podczas wspaniałych koncertów muzycznych. Mimo to dla specjalnego rozróżnienia muzyka tego rodzaju zwykle nazywana jest muzyką religijną.

Nawiązując do kwiecistości średniowiecznych sekwencji, będących prakomórkami dla wystawianych w kościołach misteriów, J. A. Jungmann zauważa, że im bardziej były one rozbudowane, im więcej była wpleciona w nie sztuka dramatyczna, tym bardziej musiały wypaść z ram liturgii. Tak więc również i te misteria opuściły kościół.

Widzimy tutaj działającą pewną siłę odśrodkową, występującą od dnia, kiedy sztuka, w tym wypadku sztuka dramatyczna, zaczęła coraz silniej rozwijać się w liturgii. Tę siłę odśrodkową zauważamy także w dziedzinie śpiewu kościelnego. Im bogatszą staje się sztuka mu­zyczna, tym bardziej oddala się ona od centrum liturgii – duchowo, w konsekwencji także i przestrzennie.

Uwaga! To jest tylko jeden artykuł z miesięcznika "Msza Święta". Pozostałe przeczytasz w numerze dostępnym w Wydawnictwie Hlondianum:

« powrót do numeru