ks. Roman E. Rogowski
Adwent: dwa oczekiwania, dwa przyjścia, dwie radości.
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 12, grudzień 2009
Bułgarski masyw górski Riła. Schodzimy z głównego szczytu, Musały, gdyż zbliża się burza. Tuż pod szczytem znajdujemy szałas, nawet z „ległami” i tu się zatrzymujemy. Ale nie jesteśmy sami, ponieważ w szałasie mieszka stary człowiek, Mitka, który po powitaniu wyjaśnia:
„Powiadają w świętej Biblii, żeby przy końcu świata uciekać w góry, więc uciekłem i tu się przeniosłem i tu oczekuję przyjścia Zbawiciela”.
Schodząc następnego dnia w dół, rozmawiamy o postawie starego Bułgara i z jednej strony niemal podziwiamy jego wiarę, jego postawę, z drugiej – krytycznie oceniamy zachowania większości współczesnych chrześcijan, którzy żyją i postępują tak, jakby Chrystus nigdy nie miał przyjść. A prawda – jak zwykle – jest pośrodku: wprawdzie nie wiemy, kiedy On przyjdzie, bo „dzień Pański przyjdzie tak jak złodziej w nocy” (1 Tes 5,2), to jednak – jak zachęca św. Paweł – „nie śpijmy, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi” (1 Tes 5,6), a zatem kochając doczesność i życie, jednocześnie bądźmy przygotowani na „Przyjście Pana (Parousia Kyriou)”. „Miłość kocha to, co jest, a nadzieja miłuje to, co będzie” – napisał Charles Peguy.
ADWENT PIERWSZY:
„Oto zwiastuję wam radość wielką”
Ludowy filozof, Grek Zorba, z powieści Nikosa Kazantzakisa zadaje swojemu pracodawcy takie kłopotliwe pytanie: „A wiesz, jak Bóg stworzył człowieka i jakie były pierwsze słowa wypowiedziane przez tę istotę, człowieka, do Boga?”. (...)