ks. Jan Sochoń
Królować z Chrystusem teraz i na wieki.
Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 11, listopad 2009
Nauczanie Chrystusa należy wyjaśniać poprzez Jego czyny. To generalna reguła, która zasadniczo przynosi dobre interpretacyjne owoce. Pan Jezus przecież wiele razy korzystał z poetyckiej, metaforycznej siły języka, odwoływał się do zakorzenionych w potocznym doświadczeniu obrazów i porównań. Z uwagą przyglądał się realnej rzeczywistości. W niej znajdował odpowiednie stany rzeczy i sytuacje obyczajowe będące dogodnym narzędziem wyjaśniającym Boże zamiary. Nie nadawał swoim naukom charakteru ezoterycznego, na modłę jakiejś niesamowitej tajemnicy, zastrzeżonej dla nielicznych wybrańców. Stawał na otwartym polu. Chciał być widzialny i słyszalny, chociaż bywały chwile, kiedy trwał w modlitewnej samotności. Niekiedy też nauczał bez swoich uczniów, jednak najczęściej brał ich ze sobą, aby byli świadkami Jego przemówień i zachowań, aby nabierali apostolskiego doświadczenia, mężnieli w pokornej, odpowiedzialnej wierze.
Ale czy Jezus przedstawiał się jako „Król Izraela” i „Król żydowski”? W Ewangelii św. Jana odnajdujemy tego typu nazewnictwo, oprócz wielu innych terminów, a zwłaszcza pojęcia „Mesjasz”. W Nowym Testamencie mamy orientacyjnie 55 różnych określeń odnoszonych do ziemskiego Jezusa i Jezusa zmartwychwstałego. Najczęściej powtarzają się godnościowe tytuły: „Chrystus”, „Pan”, „Syn Człowieczy”, „Syn” (Syn Boży), „Syn Dawida”. (...)