Msza Święta - miesięcznik biblijno-liturgiczny

« powrót do numeru


ks. Jarosław Nowogrodzki
Zamyślenia w Dzień Pański - 25 niedziela w ciągu roku.

Artykuł pochodzi z miesięcznika "Msza Święta" nr 09, wrzesień 2009

PRECEDENCJA

W świecie dyplomacji precedencja jest niezwykle ważna. A co to takiego? Otóż według Wikipedii to „[…] proces ustalania pierwszeństwa pomiędzy szefami misji dyplomatycznych, ustalony zasadami protokołu dyplomatycznego. W przypadku dyplomatów tej samej rangi zazwyczaj decyduje data złożenia listów uwierzytelniających w państwie przyjmującym. Precedencja to także porządek pierwszeństwa (witania, przemawiania, zajmowania miejsc) podczas oficjalnych spotkań władz państwowych. W Polsce precedencja uzależniona jest od zajmowanego stanowiska. W niektórych krajach uzależniona jest od posiadanych tytułów szlacheckich, honorowych lub posiadanych odznaczeń”. To tyle, jeśli chodzi o definicję. A jak się ma sprawa z precedencją w naszym codziennym życiu? Nie żyjemy zgodnie z protokołem dyplomatycznym, bo musielibyśmy być dyplomatami i na dodatek znajdować się w określonej sytuacji wymagającej dyplomatycznego zachowania się.

W sali dolnego kościoła mieli się spotkać na opłatku miejscowi notable. Zostali zaproszeni sami „dostojni, ważni, zasłużeni, wiekowi, z tytułem i bez niego”. Problem wyniknął już godzinę przed opłatkiem i był związany z pytaniami: Kogo i gdzie posadzić? Które miejsce jest pierwsze, a które ostatnie? Kto powinien być przywitany pierwszy, a kto ostatni? To wszystko spadło na barki księdza proboszcza. Nie na darmo jednak przeszedł szkołę ewangelicznej dyplomacji, dlatego poprosił ministrantów, aby krzesła ustawili pod ścianą, na środku zaś postawił mały, okrągły stolik, na którym był maleńki żłóbek, stroik i białe opłatki. I gdy już zeszli się wszyscy zaproszeni, wskazał na żłóbek i powiedział: „Nasz Pan, Nowonarodzony, jest najważniejszy, więc jest na pierwszym miejscu. My wszyscy zaś tuż-tuż przy Nim”. Nikt nie poczuł się urażony. Każdy był na swoim miejscu. Tak, w takim wypadku precedencja nie jest ważna.

Apostołowie, mimo iż byli prostymi rybakami i nie znali się na precedencji, to jednak posprzeczali się między sobą o to, który z nich jest największy. Cóż się stało? Otóż ich serc dotknął wewnętrzny nieład. Nie ma głębszego sensu zastanawianie się nad tym, skąd się ta zła cecha u nich wzięła. Przecież świat od samego początku dzieli się na „równych i równiejszych”. Tymczasem Jezus zaprzeczył zasadom precedencji i na pierwszym miejscu postawił – dziecko! Nie powiedział, że ono jest najważniejsze, że ma być zawsze na pierwszym miejscu, z przodu, lecz wytłumaczył, co to znaczy być pierwszym.

Jest to trochę dziwne, bo gdy dzieci zaczynają się pchać do przodu, to wszystkie pragną być na pierwszym miejscu. Tak jest w szkole, w kościele, w kinie, na trybunach… To naturalne! Dziecko chce dobrze widzieć, pragnie mieć pole widzenia, chce uczestniczyć całym sobą. Ono zajmuje pierwsze miejsce nie dlatego, aby się pysznić i mówić: „patrzcie, jestem na pierwszym miejscu”, lecz właśnie z powodu dziecięcej prostoty uczestniczenia w czymś jak najbliżej, jak najżywiej, jak najpełniej.

Warto o tym pamiętać, gdy spotykamy się z dziećmi. Jakże często dzieci są wypraszane z pokoju, w którym są dorośli, tylko dlatego, że dorośli chcą sobie pofolgować w zachowaniu, odprężyć się w swoisty sposób, ulżyć sobie za pomocą tak zwanej „logoterapii”, czyli używania określonych słów i wyrażeń, których znaczenia dzieci mogą jeszcze nie rozumieć. I wówczas najmłodsi słyszą: „Idźcie do swego pokoju. Nie przeszkadzajcie, gdy dorośli rozmawiają”. Hm… Jak to się ma do słów dzisiejszej Ewangelii? Jeśli faktycznie dorośli zaczną rozmawiać na poważne tematy, to dzieci same pójdą do swego pokoju, bo zanudziłyby się na śmierć, gdyby słuchały wywodów dorosłych. Ale jeśli są, delikatnie mówiąc, przesuwane jak mebel, to… to szybko nauczą się fałszywej dyplomacji i precedencji.

Uwaga! To jest tylko jeden artykuł z miesięcznika "Msza Święta". Pozostałe przeczytasz w numerze dostępnym w Wydawnictwie Hlondianum:

« powrót do numeru